Nauczyciel na froncie, czyli ocenianie i klasyfikacja uczniów z Ukrainy

W ostatnich tygodniach nauczyciele i dyrektorzy nieustannie dyskutują o ocenianiu i klasyfikowaniu uczniów, którzy przyjechali z Ukrainy po 24 lutego. Ponieważ póki co żadne instrukcje „z góry” nie nadeszły, szkoły po swojemu próbują ten temat rozwikłać. Mają przy tym pomysły mrożące krew w żyłach, na przykład: poprawka, pozostawienie na drugi rok w tej samej klasie, nieklasyfikowanie albo przedłużenie półrocza do sierpnia. Wszystkie te pomysły są naprawdę nieprzemyślane i głęboko (po raz kolejny) krzywdzą uchodźców, a dylematy nauczycielskie czasem przypominają ochotnika na froncie, który zastanawia się, po której stronie ma walczyć.

Poczyńmy kilka uwag wstępnych.  Uczniowie, którzy przybyli do nas na wiosnę, nie wybrali się na wycieczkę krajoznawczą, a nawet nie wybrali emigracji jako takiej. Są tu mimo że nie chcą, mimo że pozostawili w Ukrainie całe swoje kilku- czy nastoletnie życie: szkołę, swój pokój, najdroższe przedmioty, przyjaciół, zwierzęta. Zawędrowali wbrew własnej woli do przypadkowych miast, weszli w przypadkowe środowiska. Ich mamy są bardzo wdzięczne, ich ojcowie… pewnie zwykle na wojnie. Ci młodzi ludzie wchodzą do tego nowego świata w taki sposób, jak na to pozwalają im ich możliwości: umiejętność adaptacji, otwartość, delikatna psychika, hamowana trauma. Żyją często w dużo trudniejszych pod względem materialnym i lokalowym warunkach, trochę na walizkach, trochę w zawieszeniu, bo nie wiadomo, kiedy będą mogli wrócić do siebie. Bez perspektyw, bez miejsca na ziemi, bez czegokolwiek, co dotąd było ważne.

I na to polska szkoła – gdy znajdą się w niej mądrzy ludzie, może spełnić funkcję terapeutyczną: trafiają do klas, gdzie poznają nowych rówieśników, odnajdują z nimi wspólne obszary globalnej rzeczywistości, które tak samo dotyczą Polaków, Ukraińców, Rosjan, Amerykanów i całego świata, np. muzyka, gry, sport, moda, itd. W takich szkołach nauczyciele nie przejmują się za bardzo, czy w komunikacji będzie pomagać tłumacz google, czy pogadają po angielsku, rosyjsku czy ukraińsku albo tylko na piktogramach, drukowanych w pokoju nauczycielskim. Dobrze, że jesteś – słyszą często. Czego potrzebujesz? – słyszą dość często. Nie przejmuj się, że coś idzie nie tak – pomożemy.

Dużo trudniej, gdy trafiają do innych szkół, w których wciąż słyszą ubolewanie, że nie znają polskiego, bo wtedy można by im „zrealizować materiał”: o trzodzie chlewnej w Polsce, o wojnach z krzyżakami, o ustroju parlamentarnym w polskim ustawodawstwie. Burzą stabilne życie szkoły i są problemem – wciąż są problemem. Na sprawdzianach, testach, kartkówkach, a najbardziej wtedy, gdy nauczyciel dyktuje temat rozprawki o „Grobie Agamenmnona”… Nie mogą ciągle przepraszać, że od marca jeszcze nie znają polskiego, bo nawet alfabet jest trochę inny niż angielski, który był w ich szkole. Nie mogą ciągle przepraszać, więc siedzą cicho,  wycofani. Niedostosowani, niespełniający ideałów polskiej szkoły, sformatowani w powtarzane przez nauczycieli słowo: problem. Do tego za dorośli w swoich klasach, bo poupychani do młodszych roczników, żeby „mieć więcej czasu do egzaminów” (jakich egzaminów???). Gdyby nie kolega czy koleżanka z klasy w tej samej sytuacji, byłoby jeszcze straszniej, jeszcze bardziej obco, jeszcze bardziej niekomunikatywnie i „problemowo”. Dobrze, że czasem kumpel z Ukrainy się odezwie, choć siedzi w bunkrze i mu się Internet zawiesza. Że koleżanka, która trafiła do Krakowa pokaże się na online. Co ze mną będzie? – nikt z uczniów uchodźczych nie wypowiada na głos tego pytania. Ale to pytanie jest jakoś milcząco zawieszone nad głowami wszystkich, którzy krzątają się podporządkowani szkolnemu terminarzowi: Dzień Mamy, Dzień Taty (gdzie ten tata?), Dzień Dziecka, Dzień Trampka, klasyfikacja, wypisujemy świadectwa z paskiem…

Skąd w tym wszystkim te frustracje i lęki nauczycielskie, te pomysły dyrektorskie – żeby dodatkowo ukarać uchodźców: nie klasyfikować (bo nie zrealizowali podstawy), nie promować (bo podstawa), poprawkę dać (bo podstawa i niech się języka pouczą – jak??? Na wakacjach???), wydłużyć półrocze (niech się w wakacje pouczą…). I tak, kiedy wszyscy ochoczo ruszą na wakacje – uczniowie i nauczyciele – zamykając za sobą szczelnie drzwi do pustych szkół, uchodźcze dzieci będą miały „nadrabiać” materiał. Po co? Dla spokojniejszego snu nauczycieli? Do papierów dla dyrektorów? W imię sprawiedliwości jakichś polskich kolegów, bo oni muszą tego Agamenmnona? Tak naprawdę nikt nie wie.

Co takiego dzieje się z polską szkołą, że dorosłym ludziom od edukacji przychodzą do głowy powyższe pomysły? Z jak dalekiej drogi należy zawrócić? Co nam w tym pomoże? Jak zwykle to, czym jest nasz zawód u źródeł: PEDAGOG – to przecież inaczej „Prowadzący dziecko” – opiekun, stróż, ktoś, kto rozumie, daje poczucie bezpieczeństwa, wskazuje drogę. To ktoś, komu empatia wyznacza rozwiązania najlepsze dla dziecka, a odwaga podpowiada mądre decyzje. Kto nie popada w rutynę, bo uczenie to nie produkcja masowa. I nawet jeśli ktoś nam tak wymyśla i układa system odgórnie, że dzieci jak sformatowane zabawki, lądują w tych ciasnych i jednakowych foremkach, to on je z tych foremek uwalnia, nadaje im odrębne imiona, słucha, co każde dziecko ma do powiedzenia i indywidualizuje. Nauczyciel to jest Ktoś. Nie tępe narzędzie w rutynie pustych pojęć powtarzanych bez refleksji – że trzeba coś tam zrealizować, ktoś inny przyjdzie i równie tępo zada kilka rutynowych pytań (o co miąłby zapytać? – „dlaczego nie zrealizowałeś podstawy programowej z dziećmi z Ukrainy przybyłymi po 24 lutego?” Naprawdę o to ktokolwiek zapyta?).  Nauczyciel to jest Ktoś.

A teraz konkrety: co wobec tego zrobić?

Po pierwsze: PRAWO. W tym wypadku wyzwala z lęków.

  1. Nie musimy mieć dużo ocen, aby klasyfikować. Wystarczy jedna. Warto umówić się z uczniem, jaką chciałby wykonać pracę, która może być oceniona, w jakim języku zostanie zrealizowana i na co będziemy zwracać uwagę, gdy będziemy oceniać. Nie trzeba dodawać, że zadanie powinno być zindywidualizowane, dostosowane do możliwości i potrzeb ucznia. Można też zrezygnować z jednej oceny na rzecz bieżących „plusików” za postępy podczas lekcji i z tego wystawić ocenę.

Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 22 lutego 2019 r. w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych

  • Rozporządzenie o udzielaniu pomocy pedagogiczno-psychologicznej sytuuje uczniów uchodźczych jako szczególną grupę, wymagającą naszej troski i zaopiekowania, co oznacza, że należy zadbać o ich dobrostan zgodnie z zaleceniami, które określa akt prawny. Warto go sobie przypomnieć i dostosować wymagania oraz warunki funkcjonowania ucznia w szkole w oparciu o zalecane tam formy wsparcia.

Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 9 sierpnia 2017 r. w sprawie zasad organizacji i udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach

  • Z Ustawy o systemie oświaty Art. 44c– jesteśmy zobowiązani do indywidualizacji pracy z uczniem

„Nauczyciel jest obowiązany indywidualizować pracę z uczniem na zajęciach edukacyjnych odpowiednio do potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych ucznia”.

Wnioski: na tej podstawie uczeń powinien otrzymać promocję do następnej klasy – bez poprawek i innych trudności.

Po drugie: REALIZACJA PODSTAWY PROGRAMOWEJ

Nim zaczniemy zastanawiać się nad realizowacją podstawy programowej  1:1, przypomnijmy sobie, co jest w niej napisane. Czytamy w rozdziale Warunki realizacji podstawy programowej:

“Szkoła oraz poszczególni nauczyciele podejmują działania mające na celu zindywidualizowane wspomaganie rozwoju każdego ucznia, stosownie do jego potrzeb i możliwości”.

“Wybór form indywidualizacji nauczania powinien wynikać z rozpoznania potencjału każdego ucznia. Jeśli nauczyciel pozwoli uczniowi na osiąganie sukcesu na miarę jego możliwości, wówczas ma on szansę na rozwój ogólny i edukacyjny”. 

“Zatem nauczyciel powinien tak dobierać zadania, aby z jednej strony nie przerastały one możliwości ucznia (uniemożliwiały osiągnięcie sukcesu), a z drugiej nie powodowały obniżenia motywacji do radzenia sobie z wyzwaniami”.

Wnioski: Powyższe zalecenia wskazują, że podstawa jest podstawą – bazą, z której nauczyciel korzysta, biorąc pod uwagę możliwości ucznia. Dodać należy, że w sierpniu, gdy tworzyliśmy plany nadzoru, programy i plany wynikowe, nikt nie spodziewał się wojny ani fali uchodźców, co oznacza, że nasze dokumenty nie przystają do obecnej rzeczywistości. Dla nas oznacza to, że powinniśmy napisać aneksy, przysposabiające dokumenty szkolne do życia realnego. Np. można przecież napisać, że podstawa programowa została zrealizowana w klasie 5 w ciągu roku szkolnego, z wyłączeniem uczniów przybyłych do klasy po 24 lutego i mają status uchodźcy.

Po trzecie: MIŁOŚĆ jak zawsze

My, Nauczyciele, jesteśmy znakami – codziennie niesiemy do swoich klas, do swoich uczniów przekazy od świata dorosłych: mogą to być słowa otuchy, zrozumienia, wiary w człowieka i miłości: „Dobrze że jesteś – świat jest jeszcze jeden”. Możemy być piewcami lepszej rzeczywistości, która mimo wojny, zagubienia i niepewności niesie ludziom nadzieję. Nie używajmy ocen jako władzy ani jako wyrażania swoich lęków czy frustracji. Sanitariusz/ka – to jedyna sensowne zadanie dla nauczycieli na tej wojnie…

Agnieszka Tomasik